W całe wakacje z domu wyszłam około 10 razy (przysięgam) i tylko z przymusu. Przez całe wakacje nie dostałam żadnego sms-a od kogoś znajomego, nikt też mi nie odpisywał, nikt nie chciał ze mną wyjść na dwór. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że jestem zupełnie sama. Nie mam ani rodziny ani przyjaciół. Nie radzę sobie z tym.

Nie daję sobie rady z psem – to niestety uczucie, które pojawia się u wielu opiekunów. Przyczyny są naprawdę różne. Czasami mamy bardziej wymagającego psiaka, a czasami to sami mamy po prostu gorsze dni. Teraz dni robią się coraz chłodniejsze, jest również ciemniej, więc wiele osób ogarnia melancholia oraz zły artykuł będzie właśnie o tym. Trzeba wiedzieć, że większości z nas zdarzają się gorsze dni. Pies to duża odpowiedzialność, a nie każdy opiekun wie, jak sobie poradzić podczas kryzysu ze swoim z psem – kiedy się pojawia?Gorsze dni z psem pojawiają się zazwyczaj w dwóch przypadkach. Albo mamy psiaka problemowego i od dłuższego czasu nie widzimy poprawy, a również sam pies nie bardzo chce współpracować. Drugi przypadek to ogólne zmęczenie opiekuna – związane z przepracowaniem, gorszym nastrojem lub generalnie problemami to spora odpowiedzialność, więc jest dodatkowym obciążeniem w trudniejszym okresie. Możemy wtedy czuć, że nie mamy nad niczym kontroli i nie potrafimy sobie poradzić z obecnym dochodzą obowiązki, które związane są z posiadaniem psa – konieczność przygotowywania mu posiłków i spacery, nawet jeżeli nie mamy na to opiekunów może dopaść kryzys przy dojrzewającym szczeniaku, ponieważ często zdarza się, że to naprawdę burzliwy okres w naszym życiu. Wydaje nam się wtedy, że pies jest ”coraz gorszy” i nie mamy już energii, żeby sobie z tym prowadzi to do wyrzutów sumienia, ponieważ chcemy zająć się swoim przyjacielem, a czujemy, że nie mamy do tego siły. Źle się czujemy, nie mamy motywacji, a pies ciągle czegoś od nas wymaga. Wszystko to potęguje wizerunek psa internetowego, który jest zawsze idealny, a jego opiekun szczęśliwy i internecie i social mediach mało mówi się o problemach z psem, ponieważ mało kto chce pokazać, że nie zawsze sobie daje radę. Może to potęgować poczucie, że to z nami jest coś nie tak, bo przecież wszyscy inni sobie jest taka, że kryzysy się zdarzają każdemu. Relacja z psem jest specyficzna, ale nie znaczy to, że zawsze idealna. Jak najbardziej zdarzają się gorsze momenty. Czasami przyczyną jest nasze złe samopoczucie i wypalenie ciągłymi obowiązkami, a czasami to nasz pies ma gorsze chwile i odmawia daję sobie rady z psem, czyli pies problemowyPsy są naprawdę różne, a każdy ma własne cechy charakteru. Życie w społeczeństwie narzuca na psa i jego opiekuna konkretne wymagania, do których czasami trudno się dostosować. W związku z tym jak najbardziej mogą pojawiać się są to stosunkowo proste problemy jak ciągnięcie na smyczy, nadpobudliwość lub uciążliwe szczekanie. Czasami problemy są głębsze i związane są z brakiem zaufania do człowieka lub się na psa zawsze myślimy, że będzie idealnie. Marzymy o miłych, spokojnych spacerkach w ciepłe dni lub o uroczym rzucaniu swojemu przyjacielowi piłeczki. Uśmiechy, szczęście, radość. Niestety te marzenia potrafią zderzyć się ze zwykłą, szarą budzi o absurdalnie wczesnej godzinie, a potem sika na nasze ulubione buty. Spacer jest nieprzyjemny, bo właśnie zaczęło padać, a do tego jest zimno i ciemno. O rzucaniu piłeczki w ogóle nie ma mowy, bo we wszystkich parkach jest zakaz wychodzenia z psami, a na najbliższym psim wybiegu są jakieś ogromne bestie-terroryści, które olewane przez swoich opiekunów gnębią naszego generalnie dajemy sobie radę – chodzimy do behawiorysty, staramy się ćwiczyć z psem i robić regularne treningi. Czasami jest lepiej, czasami gorzej, ale idziemy do przodu. Do spacerów się przyzwyczailiśmy – nawet do tych w środku nocy, bo psiak coś zjadł niefajnego i miewa biegunki. O aportowaniu powoli zapominamy i szukamy innej z psemWydaje nam się, że wszystko idzie dobrze, ale niestety czasami wystarczy jeden gorszy dzień i się łamiemy. U każdego wygląda to trochę inaczej. Czasami po prostu pies ma naprawdę niefajny moment, że wydaje nam się, że robi nam na złość. Czasami jesteśmy zmęczeni życiem i pobudka o 4 rano zwyczajnie nas dobija – jesteśmy źli i przyczyn jest wiele, ale to serio nic nadzwyczajnego. Najgorsze co możemy zrobić to wpaść w wyrzuty sumienia, że nie potrafimy sobie poradzić z własnym dawno temu mieliśmy ogromne problemy z naszą Legion. Była strasznie wymagającym szczeniakiem, z którym mieliśmy wiele kłopotów. Nie było lekko, więc dobrze rozumiemy co czują opiekunowie, którzy sami przechodzą podobne że wiele lat temu przeczytałem na jakimś blogu historię kobiety, która miała psa z problemami behawioralnymi. Głównie była to nadpobudliwość i agresja smyczowa (podobne problemy, które sami mieliśmy z naszym psem). Opisana sytuacja jest bardzo podobna do tego, co przeżywa mnóstwo psich tej historii opiekunka cały czas robiła coś z psem, aby wyeliminować problemy z agresją. Nauka przynosiła jakieś efekty i generalnie opiekunka czuła, że wszystko idzie ku lepszemu. Jednak wystarczył jeden gorszy dzień. Nie pamiętam teraz dokładnych szczegółów, ale opiekunka miała dużo spraw na głowie tego dnia, a dodatkowo była zmęczona. Pies też był coś ”nie w sosie” od kurier dostarczyć paczki, a w psa wstąpił jakiś demon. Zaczął skakać na płot jak opętany, a w całym chaosie przewrócił opiekunkę i wytrącił jej paczkę z rąk. Generalnie narobił jej wstydu. I chyba wielu opiekunów wie jak ciężko jest czuć się osądzanym przez innych, że nie radzimy sobie z psem – często to właśnie to jest najgorsze przy problemowym że w tej historii zakończenie było takie, że opiekunka po prostu się poddała, siedziała z tą paczką i płakała. Akurat tutaj zakończenie było pozytywne, ponieważ podobno psa ta reakcja jakoś odmieniła, przyszedł się przytulić i od tego momentu już wszystko było nie każdy może liczyć, że załamanie opiekunka magicznie odmieni psa. Czasami mamy po prostu taki okropny moment, musimy go przetrwać i żyć mnie takim krytycznym momentem z psem było to, że w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nigdzie nie znajdziemy pomocy. Problemy z Legion mieliśmy, ale zawsze jakoś sobie radziliśmy i mogliśmy z optymizmem patrzeć w przyszłość. W końcu od tego są szkolenia i behawioryści, żeby tego psa i relację z nim ”naprawić”.Niestety po wielu próbach okazało się, że nikt nam nie może pomóc. Behawioryści dawali nam jakieś ogólne porady, ale nic nie pomagało, a robiliśmy naprawdę wszystko. Niektóre dni mieliśmy od rana do wieczora zapełnione różnymi aktywnościami, bo szkoleniowiec mówił, że ”to owczarek niemiecki, z nim trzeba dużo pracować”. Krytycznym momentem był dzień, kiedy szukałem już kolejnego ”specjalisty”, gdzie finalnie powiedziano mi, że mogą mi zaproponować tylko obrożę tamtym czasie była to dla mnie taka granica, a rażenie psa prądem nawet nie wchodziło w grę. Naprawdę niefajny moment bo człowiek znajduje się pod murem. Wydaje się, że albo trzeba będzie ”złamać” psa albo pies złamie nas i już zawsze będzie się trzeba z nim szczęście wtedy postanowiliśmy całkowicie przestać słuchać naszych szkoleniowców i zdecydowaliśmy się spróbować od podstaw robić po swojemu. W skrócie postawiliśmy na budowanie relacji z psem, ograniczyliśmy pobudzające aktywności, skupiliśmy się na uspokajających zabawach węchowych i umysłowych, ale przede wszystkim trochę być w tym trybie, że ”musimy” trenować z psem, a zaczęliśmy po prostu z nim dość swojego psa, czyli czas na odpoczynekCo z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim mam nadzieję, że wielu opiekunom w trakcie takiego kryzysu z psem pomoże świadomość, że wcale nie jesteśmy z tym sami. To nie jest tak, że nasz pies jest gorszy albo my nie dajemy sobie rady – jestem pewien, że większość opiekunów ma tego typu gorsze dni ze swoim ale sama świadomość zapewne nam nie pomoże. Jakie mamy więc dostępne rozwiązania?Zrób krok w tyłCzasami najlepszym rozwiązaniem jest trochę się cofnąć. Wielu opiekunów ma tendencję do tego, że robi po prostu za dużo. Dziesięć spacerów dziennie, setki kilometrów, bieganie z psem, szkolenie obedience, agility, spotkania z innymi psami, socjalizowanie, ćwiczenie sztuczek i mnóstwo innych zmęczenie nas i psa, potem spadek motywacji, zero energii i tak dalej. Wpadnięcie w taką spiralę aktywności może mieć naprawdę nieprzyjemne skutki. Czasami kryzys to dobry moment, aby zrobić krok wstecz i przeanalizować, czy na pewno robimy to, co chcemy że życie z psem trwa wiele lat – zróbmy sobie taki plan, który będzie dla nas przyjemnością, a nie się, że tak bardzo chcemy psa idealnego, że nasze oczekiwania są absurdalnie wyśrubowane. To bardzo łatwe w czasach social mediów, gdzie każdy pies jest perfekcyjny, a opiekun uśmiechnięty. Wszyscy kochają swoje psy, są szczęśliwymi ”wielogatunkowymi” rodzinami i generalnie jest słodko i mamy kryzys z naszym psem, gdzie tak naprawdę nawet nie wiemy, czy go lubimy, a co dopiero kochamy to taki przekolorowany obraz świata może prowadzić do wyrzutów sumienia. W końcu może to my jesteśmy problemem? Nie radzimy sobie z własnym psem, za którego wzięliśmy odpowiedzialność. Nie lubimy go, jesteśmy na niego cały czas jest taka, że nie ma raczej psa idealnego. Relacje z psem są naprawdę różne i zależą od wielu czynników. Zresztą te relacje cały czas się zmieniają i ewoluują. Czasami tak bardzo czujemy się zmuszeni, żeby psa kochać, że zaczynamy być źli na siebie i na psa. W takiej sytuacji nie patrzymy nawet na niego w kontekście jego cech charakteru, a wyłącznie jako obiekt, który na nas coś Spróbuj poznać swojego psa. Zobacz co lubi. Po prostu posiedź z nim i go pogłaszcz. Niech relacja rozwija się w swoim tempie, bez obowiązku lub jakiegoś socjalnego jest tak, że kryzys i nasze negatywne uczucia do psa związane są z naszym nastrojem. Być może mamy jakieś problemy osobiste, gorzej się czujemy, mamy zły humor lub jesteśmy zwyczajnie zmęczeni. W takie dni sama myśl o spacerze w deszczowy, zimny, jesienny dzień powoduje okropny ból brzucha. A psie szczekanie, które jeszcze niedawno tolerowaliśmy, teraz powoduje absurdalny ból takim momencie wszystko wydaje się okropne, a nasze negatywne uczucia koncentrują się na psie. Możemy wtedy nieprawidłowo myśleć, że to właśnie pies jest źródłem naszych jednak, że najpierw musimy zatroszczyć się o siebie, żeby móc troszczyć się o innych. Jeżeli mamy takie gorsze dni to przede wszystkim myślmy o się wyspać, zjedzmy coś dobrego i zróbmy to, co sami lubimy. Nic się nie stanie, jeżeli nie nie wyjdziemy kilka dni na długi spacer, a pies nie będzie miał treningu. Wręcz wydaje mi się, że taka przerwa dobrze nam zrobi. Nasze życie nie musi ciągle obracać się wyłącznie wokół psa – odpoczynek to często najlepszy pies? Nic mu się nie stanie. Oczywiście nie odtrącajmy go, jeżeli chce pobyć blisko nas – poleżmy z nim, pogłaskajmy, jeśli mamy na to ochotę. Dajmy my jakiegoś naturalnego gryzaka, który starczy na dłużej, dajmy zabawkę na przysmaki lub załadujmy matę węchową – niech psiak zajmie się nie ma nic złego w tym, że chcemy skupić się przez chwilę na sobie. Wielu opiekunów ma wyrzuty sumienia, które jeszcze potęgują złe samopoczucie. Coś w stylu ”czuję się strasznie, nie mam na nic ochoty, ale muszę wyjść z psem na długi spacer” – jeżeli nie damy sobie odpocząć to tylko spotęgujemy wrażenie, że to pies jest źródłem naszego cierpienia, a to tylko wpłynie negatywnie na Waszą relację. Naprawdę każdy ma prawo do daję sobie rady z psem – wszystko będzie dobrzeSamy mieliśmy moment kilka lat temu, że wydawało nam się, że nie poradzimy sobie z naszym psem. Kryzysy zdarzają się u wielu opiekunów. Oczywiście to nic przyjemnego, ale to naprawdę nie jest koniec świata. Gorsze dni nie świadczą źle o nas, ani o naszym psie. Nie ma też takiej relacji z psem, której nie da się może się nam wydawać, że mamy dość swojego psa. To nic dziwnego, bo psy potrafią naprawdę nam dokopać. Wymagają od nas poświęcenia, uwagi i mnóstwa energii. W dobre dni to fantastyczna sprawa, która daje nam radość. Jednak w gorszych momentach może nam się wydawać, że sobie nie powiedzieć z całą pewnością, że ”wszystko będzie dobrze” albo ”głowa do góry”, bo wiadomo, że są różne sytuacje, często bardzo poważne. Mamy jednak nadzieję, że ten wpis komuś pomoże w trakcie takiego gorszego momentu w życiu ze swoim psiakiem.

Zaś Ty nie musisz. Czy dobre rady zawsze są złe? Zapewne nie. Bywają też dobre. Ludzie, którzy je dają przeważnie mają na uwadze nasze dobro, ale tak naprawdę nijak ma się to do rzeczywistości. A wszystko dlatego, że oni mają swój system wartości, a my swój. Niby ten sam świat, a jednak inne życie. Każdy z nas patrzy na nie
Cześć, Kolejny raz na forum zawróce Wam głowe tym samym tematem, który w kółko u mnie króluje. Bezsennosc pojawiła się u mnie w pazdzierniku zeszłego roku w wyniku stresu związanego ze zmianami w życiu (wyprowadzka z domu rodzinnego). Zrozumiała sprawa. Teraz, po 8 miesiącach, trwa nadal. Czynników stresujących - brak. Wyprowadziłam się, jest świetnie, jestem z tego powodu szczęsliwa. Bezsennosc jednak nadal pozostała. W tygodniu (bo w weekendy spie dobrze) kładę się do łóżka zmęczona i zrelaksowana. Nie mysle o niczym, ne stresuje się niczym. Kładę się, chcę zasnąć, już czuje jakby miałlo to nastąpic i......nic. Mija godzina 24, 1, 2, 3.....Dochodzi do tego, że siadam i płacze z bezsilności. Rano oczywiscie musze wstac do pracy, ok. 6. Bez tabletek mogę spać max. 4,3 godziny. To nie jest do wytrzymania. To trwa od pażdziernika. Do pewnego momentu myslalam, ze się zbyt nakręcam i stresuje tym spaniem bo fakt, po tylu miesiącach miewam strach przed spaniem bo po prostu nie pamiętam, kiedy ostatnio zasnęłam w tygodniu naturalnie i się nie męczyłam. Więc siłą rzeczy juz ten strach wystąpił. Teraz po prostu ja już nie wiem co mi jest. Relaksacja, sport, higiena snu - nic nie zdaje egzaminu a uwierzcie mi, ze próbowałam. Po takiej nocy wstaje zmęczona i nie mam sił do funckjonowania. Przestałam lubic swoja prace bo zaczęła kojarzyc mi się ze zmęczeniem. Mysle, ze nawet czlowiek bez zaburzenia po tylu słabych nocach, w ktorych organizm nie moze sie zregenerowac czułby irytację i zmęczenie. Ja to mam od pazdziernika. Ratuję się tabletkami. Od ziołowych, syropków, passiflora itp, bellergot, nasen, a ostatnio aviomarin, który jest moim ratunkiem bo daje sen na 8 godzin. I pewnie, mogłabym teraz nie pisać tego posta i łykać sobie wesoło leki, ale mi nie o to chodzi. Jestem zrezygnowana, sfrustrowana, smutna i zmęczona, zmęczona tym problemem. Psychiatra polecił mi "terapię" nasenem, czyli zolpidemem. Przez 5 dni codziennie nasen, potem dwa dni przerwy i powtórzyć jeszcze raz ten cykl. Twierdzi, że to mi wyreguluje fazy snu. Ja do tego pomysłu podchodzę sceptycznie i jeszcze tej formy "leczenia" nie próbowałam. Chcę spać bez tych pieprzonych leków. I mówie sobie "ok dzis nic nie łykniesz". Nie łykam - i nie spie. Czuje, ze kłądąc się mam czysty umysl, bez stresów. Potem mijają godziny, oczy się zamykają ale snu nie ma. Jakby mi sie coś poprzestawiało, jakbym nie umiała już spać naturalnie. To mnie wykańcza, trwa już za długo. Zauwazylam, ze jestem często smutniejsza i bardziej nerwowa niż zwykle - i do cholery, trudno mi się dziwić. Nie potrafię nabrać dystansu do tego, nie potrafie mieć w du*ie tego, że ledwo zipie bo jestem zmęczona a trzeba isc do pracy i gadac z ludzmi. Serio, nie potrafie nabrac do tego problemu dystansu bo zbyt do wplywa na moje zdrowie, nawet nie tyle co psychiczne ale fizyczne. Pewnie, mogę isc do psychiatry, da mi leki, pewnie antydepresanty zebym spała. Świetnie, tylko najczęsciej slysze ze osoby, ktore braly tego typu leki, po odstawieniu nadal nie mogly spac. Nie urządza mnie to w takim razie. Jest mi ciiężko, jest mi cholernie smutno i zle. Dziś wstałam po 3 godzinach snu, zaczęłam przygotowywać się do pracy i nagle poleciały mi łzy. Popłakałam się jak małe dziecko. Rozsypałam się już. Kochani, proszę o rady, o Wasz punkt widzienia i opinie. Proszę o pomoc. Nie analizuj Nie twórz katastroficznych wizji Nie narzucaj sobie presji Puszczaj kontrolę
Mam 13 lat. Ostatnio nie daję sobie rady ze swoim życiem. Najpierw koszmar z ojcem (wyzywał mnie, bił), później śmierć mojego dziadka. Wcześniej obraziła się na mnie moja przyjaciółka.
Odp: Życie chyba nie dla mnie... Nie daję już sobie rady! :( Witaj, chyba wypowiem się pierwsza w twoim wątku. Musisz na poczatku wiedzieć iż jesteś dorosłym dzieckiem alkoholika czyli w skrócie DDA. Jest nas wiele takich pokrzywdzonych dzieci. Jedno wiedz na początek, nie jesteś odpowiedzialna w żadnym stopniu za to co ci się przytrafiło, jesteś ofiarą a twoi rodzice sprawcami. Tak jak ty miałam tragiczne życie z tym ze ja nie miałam tez wsparcia w matce, zresztą do dziś nie mam. Zawsze za wrażliwa , miękka brała na swoje plecy wszystkie cięgi myśląc że to coś naprawiało wręcz zawsze miałam w sobie poczucie że to nie tak wygląda prawdziwa rodzina, bunt narastał do maksymalnych skoro jestem dobra to spotyka mnie tyle w rodzinie DDA przyjmują schematy zachowań. Dzieli się je na - * MASKOTKA---- * W większości przypadków ?maskotką? jest najmłodsze dziecko. * Maskotki są najbardziej okłamywane. Nawet w zdrowych rodzinach rozpieszcza się najmłodsze dzieci; chroni się je przed brutalnymi realiami życia. W rodzinach alkoholowych jest to jednaka dużo głębsze. Członkowie rodziny nie informują maskotek o ważnych sprawach, zatajają je, podają do wiadomości nieprawdziwe informacje. Maskotka wie, że coś w jej rodzinie nie gra i to bardzo, a wszyscy to ukrywają? W efekcie, wiele maskotek boi się, że zwariowały; uczą się nie dowierzać własnemu doświadczeniu. * ZAGUBIONE DZIECKO ( bierny akceptant / bierny manipulator) * Na ogół nie jest to dziecko ani najstarsze ani najmłodsze * Aby ulżyć innym członkom rodziny, akceptuje to, że nikt na nie nie zważa. Znajduje się na marginesie rodziny i nie ma wielu oczekiwań. * Smutek, niepewność lęk. Dominuje wszechogarniające poczucie osobistego niespełnienia, życia na marginesie. * Większość ucieka w świat fantazji i ich towarzyszami stają się wyimaginowani przyjaciele. W tym świecie są bezpieczni, pewni i panują nad wszystkim. * Często symulują chorobę, by uniknąć pójścia do szkoły lub innych potencjalnie stresujących sytuacji. Rzadko zgłaszają się same do Wykorzystują gniew jako skuteczne narzędzie, umożliwiające im przetrwanie. Tę postawę niosą przez całe życie. Wrogość, gwałtowność i terror fizyczny na ogół przynoszą oczekiwane skutki.# Często jest to drugie w kolejności dziecko w rodzinie. Przyszło na świat w sytuacji, gdy uwaga i energia wszystkich członków rodziny były skupione na osobie dotkniętej nałogiem, cały ciężar spoczywał na barkach ?życzliwego? a pierwsze miejsce na scenie było zarezerwowane dla ?bohatera?.# Buntownik wolałby być bohaterem, ale jest zmuszony poszukać sobie innej roli * BOHATEROWIE ( typ odpowiedzialny, typ pojednawczy) * Osoby ciepłe, wrażliwe, sympatyczne, dbające o potrzeby wszystkich wokół * Nie potrafią odmówić pomocy * Nie uznają, że posiadanie ograniczeń jest normalną ludzką cechą * BOHATEROWIE ODPOWIEDZIALNI * Na ogół jest to najstarsze dziecko w rodzinie. Pozostałe dzieci oczekują, że będzie im przewodził a dorośli chwalą jego zachowanie. * Kiedy mama i tata nie są w stanie wypełniać swoje role, ?bohater? dba o to, by pozostałe dzieci odrobiły lekcje, następnie prowadzi je do sypialni, każe im założyć pidżamę i iść spać. Bohater też pociesza rodzeństwo i zapewnia je, że wszystko będzie dobrze ? gdy w tle słychać bójkę i odgłosy tłuczonego szkła. * Ułatwia życie rodzicom i dlatego osoba uzależniona może oddać się piciu a współuzależniony może poświęcić swój czas osobie alkoholika. Dziećmi i domem zajmuje się bowiem bohater. * Uczy się polegać całkowicie na sobie, ponieważ nie może oprzeć się na dorosłych. Motto: ?Jeśli chcesz, by coś zostało zrobione, zrób to sam?. * Marzy o tym, by jak najszybciej odejść z domu. * Cele krótkoterminowe, osiągalne ? w ten sposób uzyskuje poczucie spełnienia. * Człowiek czynu, którego życie naznaczone jest działaniem. Osiąga w życiu sukcesy, ale zawsze ma poczucie, że to jeszcze nie to i że stać go na więcej. * Czasami jest to nałogowiec w dążeniu do bycia najlepszym. * Nigdy nie odmawia, nie potrafi ustawić realnych granic. Wciąż jest zajęty i przepracowany. * Poczucie winy, syndrom ?ocalałego z katastrofy?; u niektórych bohaterów przybiera to formę depresji. Wraz z rozpoczęciem niezależnego życia, wielu bohater ów zaczyna prześladować lęk, że ich sukces jest oznaką niewrażliwości na pozostałych członków, pozostających nadal w sidłach choroby. W rezultacie czasami wracają do swych rodzin i jeszcze raz próbują ?poukładać sprawy?.Mozna znając swój typ pracować by nie wpaść w depresję zobaczyć na czym polega moje podejście do siebie i ludzie. Przeczytaj tez nawet w necie książkę "Toksyczni rodzice" Mozna ją dostać w formacie się na maturze, wierz w siebie , potem z matura prace znajść łatwiej, zresztą wiele firm szuka na sezon letni martw się bagno w którym jesteś można pokonać, nie bierz na siebie odpowiedzialności za matkę i ojca to dorośli z gorszego syfu wiec wiem że można , uwierz gdybyś nie była silna to dawno by cię nie było. A jesteś więc masz w sobie ogromna wolę życia. Nie daj się.
Toksyczni rodzice to najczęściej osoby które mają zaburzone poczucie własnej wartości wynikłe z tego, że same miały toksycznych rodziców. Bardzo ciężko jest przełamać rządzące naszym życiem schematy. Szczególnie jeśli nie uświadamiamy sobie, że czynimy źle. A oni w takich sytuacjach dorośli i nie widzą swojego zła.
Opis Witam, mam na imię Elena mam 16 lat chciałam przedstawić swoją historię. Od dziecka miałam kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Wydawało mi się, że źle wyglądam i nieustannie o tym myślałam, wtedy nie przeszkadzało mi to w życiu codziennym. Z upływem lat czułam się zagubiona, brakowało mi akceptacji rówieśników. Z czasem moje młodzieńcze kompleksy się powiększyły. Ponadto brak czasu rodziców sprawił, że czułam się jakby nikt mnie nie zauważał. Wtedy postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęłam ograniczać jedzenie, za wszelką cenę szukałam sposobu na bycie szczupłą. Oślepiona nie zdawałam sobie sprawy, że to tak na mnie destrukcyjne wpłynie i że zachoruję na bulimię. Niestety, gdy zdałam sobie sprawę z mojej sytuacji było już za późno Jest mi strasznie ciężko, ciągle myślę o moich bliskich o tym, że się martwią. Sama sobie nie poradzę. Próbowałam wiele razy. Teraz wiem, że terapia w Ośrodku ALIRA może mi pomóc. Tylko w niej upatruję nadzieję ale potrzebuję funduszy. Bardzo proszę o pomoc w zbieraniu datków. Moja ostatnia szansa na wyzdrowienie to właśnie ośrodek. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę ile szczęścia zabrała mi choroba. Brak sił, smutek, problemy zdrowotne i mnóstwo innych rzeczy. Sama psychoterapia jest wystarczająca, ponieważ potrzebuję już stałej opieki. Próbowałam kilkukrotnie sama sobie dać radę, ale samej jest ciężko. Jestem teraz bardzo zmotywowana do powrotu do zdrowia i bardzo chciałabym wrócić do normalnego funkcjonowania. Korzystać w pełni z że jeśli teraz się nie wyleczę, później będzie już za późno. Nie mogę już zwlekać, bo z każdym dniem jest coraz gorzej. Choroba odebrała mi już sporo szczęścia. Czuję, że już pora na zamknięcie tego rozdziału. Chcę odkryć siebie na nowo i robić to co inne nastolatki Moim marzeniem jest aby wszystko czego nie miałam przez te ostatnie lata powróciło. Zdaję sobie sprawę, że nie dam rady tak dalej żyć, dlatego każda pomoc jest dla mnie ważna. Będę bardzo wdzięczna za wszelkiego rodzaju pomoc i wierzę, że może być co raz lepiej. Jedna rzecz mi została: NADZIEJA. Elena UWAGA! Wpłaty dokonane przy użyciu przycisku |Wpłać| od razu wyświetlą się na stronie zbiórki.
Po odkryciu, że Lucy i Kusy żyją ze sobą w nieformalnym związku, stwierdza, ze nie daje sobie już rady z parafią, przeżywa załamanie nerwowe i postanawia, że wyjedzie na misję do Afryki. Jednak kuria nie wyraża na to zgody, a do Wilkowyj przyjeżdża nowy wikary – ksiądz Robert .
Dzień dobry, dziękuję za otwartość w podzieleniu się swoją historią i gotowość do proszenia o pomoc. Czytam, że jest Pani młodą osobą, która zaczęła życie w nowym mieście. Taka zmiana może być trudna i wymaga adaptacji. Aktualnie zauważa Pani u siebie dużo rzeczy, które są uciążliwe i chciałaby się ich Pani pozbyć - gniew, brak siły, kłotliwość, brak radości, negatywne myśli. Widzę, że potrafi Pani dokładnie nazwać to, co chciałaby Pani zmienić - to już pierwszy krok do zmiany Rozumiem, że chciałaby Pani zauważyć u siebie więcej energii, spokoju, mieć lepsze relacje z innymi, mieć lepszy nastrój. Ważne jest to, co pisze Pani na końcu - nie chce Pani stracić bliskich. Wnioskuję, że bliskie osoby są dla Pani ważne, stanowią cenną wartość. Być może te osoby mogłyby być w jakiś sposób pomocne? A może bywały momenty, kiedy czuje się Pani lepiej i lepiej Pani funkcjonuje - co wtedy jest innego? Co innego Pani myśli, robi, czuje? Może w odpowiedziach na te pytania znajdzie Pani wskazówki, od czego warto zacząć, czego robić więcej. Wyobrażam sobie, że jest Pani ciężko. Tym bardziej doceniam, że potrafiła Pani napisać tutaj, a także próbować różnych rzeczy, np. czytania, gotowania, rozmów. Być może pomocne będzie sięgnięcie po pomoc psychologiczną - ze specjalistycznym wsparciem być może będzie Pani łatwiej poukładać sobie myśli, emocje i wstępny plan działania. Pozdrawiam, Magda
Odkąd zostałam mamą moje życie zmieniło się o 360 stopni. Ostatnio czuje że nie daje sobie rady z ob. Odkąd zostałam mamą moje życie zmieniło się o 360 stopni. Ostatnio czuje że nie daje sobie rady z obowiązkami z wychowaniem dziecka. Bardzo szybko się denerwuję krzyczę uderzam pieścią w stół. Stałam się agresywna i
napisał/a: 2Pac 2016-02-13 00:14 Witam. Byłem z dziewczyną rok, mam 20 lat, ona 19. Byliśmy wspaniałym związkiem i każdy z zewnątrz nas podziwiał. Jednak ja ją okłamywałem w nawet najdrobniejszych kwestiach kiedy ona dawała mi tyle szans. Wiem jaki błąd popełniłem i wiem kim dla mnie jest, chciałbym ja odzyskać ale nie wiem jak. Staram się zmieniać i robić to, o czym kiedyś mówiłem że robię. Teraz mówi mi, że nie mam u niej szans kiedy to ja nie daje sobie rady bez niej i również tego, że mama ma raka. Wiem, że nikogo nie ma i wiem też, że zaczęła przyjaźnić się z moim byłym przyjacielem do którego NIC NIE CZUJE. Co powinienem zrobić, żeby odzyskać tę dziewczynę? Rozstaliśmy się z powodu moich kłamstw. napisał/a: dkmp5 2016-02-13 01:55 Są dwie opcje weźmiesz się za siebie i nie będziesz się na razie odzywał do póki nie popracujesz nad sobą bo jej na pewno potrzeba czasu i odzywając się, prosząc ją tylko przekreślasz swoje szanse o ile już tego nie zrobiłeś bo jesteś dla niej słabym gościem , ale druga opcja jest taka że już ma Cie dość i musisz odpuścić , nic nie da rady zrobić . Współczuję choroby twojej mamy , ale musisz być silny , załamując się na pewno nie pomożesz sobie , mamie , i tym żeby wrócić do dziewczyny , także weź się za siebie . Moja dziewczyna jak zerwaliśmy też z głównie mojej winy jak się dowiedziała co u mnie i co zrobiłem to sama chciała wrócić , tyle że ja zachowałem twarz i zerwałem z nią żeby nie było jej ciężko ze mną . Ale może się uda , bądź mężczyzną i głowa do góry . napisał/a: 2Pac 2016-02-13 19:33 Właśnie nie raz prosiłem ją żeby dała mi ostatni raz spróbować, żeby nie bała się mi zaufać. Nie daje sobie po prostu rady bez niej, brakuje mi tego, kiedy mnie przytulała, mówiła że mnie kocha i praktycznie wszystkiego. Nie wiem co mam ze sobą robić, pracuję ciągle nad sobą. Przestałem kłamać, przestałem robić wszystko co złe było we mnie a ona nadal nie chce wrócić, a ja nie potrafię odpuścić bo zależy mi na niej i boje się, że zaraz znajdzie sobie kogoś nowego i ja już nie będę miał szans. Jestem już w takim dołku, że nie potrafię w ogóle ogarnąć się i poradzić sobie bez niej.. I staram się każdego dnia walczyć o nią, przepraszam za wszystko. Dziś dałem jej kwiaty i list prosto od serca bo jutro walentynki, a mi bez niej po prostu nie chce się żyć. Tak, jestem słaby i jestem tchórzem. Ale kocham tę dziewczynę bardzo mocno. Dodam też, ze ma 19 lat, maturę w tym roku, była moją pierwszą łóżkową i pierwszą poważniejsza dziewczyną, jednak moi rodzice strasznie ją polubili.. napisał/a: dkmp5 2016-02-14 02:08 No tylko że dalej nie robisz wszystkiego żeby do niej wrócić , to co odczuwasz to normalna rzecz . Ale ja Ci mówie tak jej nie odzyskasz . Wybaczy Ci z litości , jak ją ubłagasz i potem powie że to pomyłka . Wejdź na i poczytaj podstawy i klasyki, znajdziesz tam dobry materiał który Cię odpowiednio nastawi i nauczy . Tylko czytaj i stosuj to co Ci potrzebne i rób to z głową . napisał/a: 2Pac 2016-02-14 02:21 Właśnie największy problem w tym, że się ogarnąłem. Pracuję normalnie (musiałem rzucić studia przez sytuacje z mamą, niestety), przestałem kłamać (chyba najlepsze z tego wszystkiego że przestałem bać się mówić prawdę), zacząłem zmieniać w sobie cechy te, które drażniły innych. Dziecinność, niezorganizowanie, zaniedbywanie samego siebie. Do niej np. w niedzielę potrafiłem iść w dresie, teraz ubieram go tylko i wyłącznie w momencie kiedy chodzę sobie po domu, idę na trening lub jadę samochodem w dalszą trasę. Dziecinność zamieniłem na dojrzałość. Podejmowanie przemyślanych decyzji to u mnie pierwszy i podstawowy krok, zanim odpowiem coś głupiego zawsze zastanawiam się dwa razy. Jeśli chodzi o niezorganizowanie - nie spóźniam się i dotrzymuję obietnic. Przestałem również wciągać tabakę (co strasznie jej przeszkadzało, ponieważ od papierowych rurek przecinałem sobie nos i miałem rany). Codziennie kąpiel, włosy na żel, ogolony (nie do końca, bo mam bródkę i wąsika o którego sobie dbam). Przestałem również palić, żeby nie śmierdziało mi z buzi. Zacząłem znów grać w kosza, znów robię wsady i znów jestem liderem swojej drużyny. Zarabiam w tej chwili 3500zł miesięcznie. Ale nadal nie wiem, co mam robić, żeby wróciła. Czy też na litość czy nie, wciąż byłbym na każde jej zawołanie bo strasznie mocno ją kocham. Ale wiem, że gdyby spędzała ze mną czas - zauważyłaby te przemiany. A tak nic, ani widu ani słychu. Nie wiem czy zerwać kontakt, bo boję się że to całkowicie zaprzepaści szansę na ten związek. Wiem też, że jeszcze jak czasem napisze to tęskni za mną. I że wciąż jest sama. Niestety nadal nie wiem co robić, aby wróciła. I jeszcze jest jeden problem. Z 86kg schudłem do 65kg przy wzroście 189cm. Nie mam ochoty jeść ani nic robić, inne dziewczyny nie wchodzą w grę. Próbowałem, ale wszystko kojarzy mi się z nią. Wieczorami i rankami płaczę jak dziecko, kiedy zawsze byłem kolesiem którego nic poza krzywdą własnej rodziny nie wzruszało. Jedynie jej płacz powodował to samo u mnie, tak samo jak uśmiech powodował uśmiech. Przyznaję się szczerze i bez bicia, że jestem już na skraju załamania. A największym plusem i tym, w czym się zakochałem był jej charakter i szacunek do drugiej osoby. Była jedyną dziewczyną (miałem wcześniej 2, ale to były zwykłe zauroczenia bo ładna itd) która przyszła do mnie do domu i pierwsze co, to nie poszła oglądać tv czy tulić się ze mną, a widząc mojego młodszego brata zapytała się czy chce się z nią pobawić, czy zagrają w coś razem a dla moich rodziców sama piekła ciasta, robiła sushi. Strasznie wtedy tym wszystkim mi zaimponowała i wiem, że dla mnie to ta dziewczyna jest miłością. napisał/a: dkmp5 2016-02-14 12:26 Może i zmieniłeś te rzeczy , ale cóż z tego jak jesteś picza ? Nie wiem jak twoja kobieta ale większść kobiet nie lubi cipek . Więc moim zdaniem jeżeli walczysz o powrót do niej to bycie silnym facetem jest fundamentalną kwestią . Napisałem Ci adres strony która powinna Ci pomóc ale nawet Ci się nie chciało przeczytać ... Postaw się na miejscu kobiety , ona potrzebuję w Tobie oparcia itd , zrywacie bo ją okłamujesz , potem za nią latasz i płaczesz i prosisz o powrót . Dla niej jesteś przykrym kolesiem, myśląc jak kobieta w życiu byś sobie nie dał szansy . Płaczesz , nie jjesz itd bo tak jest najłatwiej i Ci się nie chce po prostu najłatwiej jest się poddać . Pokaż że masz jaja i tyle . napisał/a: 2Pac 2016-02-14 20:28 Wchodziłem na te strone, szukałem porad a nawet się zarejestrowałem. Co do twojego podejścia - możliwe ze jest dobre, bo zazwyczaj kiedy oleje się sprawę dziewczyna zaczyna się zastanawiać. Niby wszystko super, mogę nie pisać, nie odzywac się i nie poruszać tematu związku w ogóle, a dla siebie samego się zmieniać. Jednak co jeśli - znajdzie sobie kogoś innego bo na mnie powiedzmy ma już wyjebane? Niezbyt satysfakcjonuje mnie jej odejście i zastąpienie mnie kimś innym, bo nienawidzę porażek. Chce ja odzyskać za wszelką cenę. Cokolwiek będę musiał poświęcić, poświęce. Wiec wg twojego toku myślenia - mam przestać prosić się o związek i szanse a czekać aż sama zauważy zmiany i się odezwie? napisał/a: errr 2016-02-14 20:46 dkmp5 napisal(a):Więc moim zdaniem jeżeli walczysz o powrót do niej to bycie silnym facetem jest fundamentalną kwestiąco to znaczy silny facet według Ciebie dkmp5? jakbyś go opisał? napisał/a: dkmp5 2016-02-14 22:26 Konsekwencja, prowadzenie w związku , opanowanie , nie nachalność , MYŚLENIE , dżentelmen . Ale wiadomo czasami też kobiety są dominujące . A co do autora , może być tak że już ją straciłeś i ona nie może na Ciebie patrzeć. Może być tak że jak zobaczy jaki postęp zrobiłeś to będzie chciała wrócić . Ale wiem jedno może jak za nią teraz będziesz latał to ją weźmiesz na litość , ale Cię potem oleje i powie że to nie to albo coś innego . Albo Cię zleje . napisał/a: errr 2016-02-15 10:20 napisal(a):Konsekwencja, prowadzenie w związku , opanowanie , nie nachalność , MYŚLENIE , dżentelmeni której z tych cech poza rozumianą w tej sytuacji "nie nachalnością" nie posiada autor że nazywasz go "piczą"? Chłopak odwalił kawał dobrej roboty a Ty go wyzywasz... czy tak zachowuje się silny facet? ;) napisał/a: dkmp5 2016-02-15 13:19 napisal(a):Czy też na litość czy nie, wciąż byłbym na każde jej zawołanie bo strasznie mocno ją kocham to nie jest dla kobiet atrakcyjne . Bardzo dobrze że wziął się za siebie , przyda się mu na przyszłość . napisał/a: errr 2016-02-15 13:49 oj, możesz się kiedyś mocno zdziwić :)
i2RJW. 31 252 419 265 242 353 298 219 384

nie daje sobie rady z życiem